wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 35

*Caroline's pov*



- Jesteś wreszcie! - krzyknął Harry, gdy wpadłam do szkoły. - Jeszcze chwila, a pojechalibyśmy bez Ciebie. - zaśmiał się, przyciągając mnie do uścisku. Zmęczona oparłam się o ciało przyjaciela, głęboko oddychając. Dzisiaj wycieczka na wybrzeże.
- A..autobus… się.. spóźnił.. - wysapałam, ocierając pot z czoła. Chłopak roześmiał się znowu, czym zwrócił uwagę wielu dziewczyn stojących obok w kolejce do wyjścia, aby udać się do autokaru.
Mogłam tylko podziwiać to, jak jedna za drugą przygryza wargę, wlepiając w niego wzrok. Pokręciłam bezwiednie głową. Automatycznie sama spojrzałam się na Harry'ego. Przez to, że moje życie jest tak kruche i niestabilne, w krótkim czasie stał się najbliższą mi osobą. A to może być niebezpieczne.
W związku z tym traktowałam go trochę.. protekcjonalnie? O ile udawało mi się objąć go jakąkolwiek opieką. Był bardzo samodzielny i instynktownie wolał troszczyć się o kogoś, ale to nie powstrzymywało mojego uczucia, że tego potrzebuje.
Wszystkie te dziewczyny z chęcią by go schrupały, a to ja stoję otoczona jego ramionami i myślę o tym, jakby tu dopilnować, żeby żadna krzywda mu się nie stała. Mam na myśli psychiczna. Po części przeze mnie odsłonił swoją wrażliwą stronę i nie pozwolę, by ktokolwiek to wykorzystał. I tak wystarczająco jest zamknięty w sobie.
Co nie zmienia faktu, że zasługuje na kogoś, kto pokocha go taką samą miłością, jaką on mógłby obdarzyć człowieka. Dlatego nie miałam zamiaru odstraszać od niego dziewczyn. Chciałam tylko… upewnić się, że ta, którą wybierze, będzie odpowiednia. Chociaż o tym będzie mógł się przekonać tylko sam.
A na pewno wiedziałam jedno. Żadna z tych wypudrowanych lasek nie zalicza jakichkolwiek kryteriów.
- Na co się tak patrzysz? - zapytał Harry, obejmując mnie jednym ramieniem. Posunęliśmy się kilka metrów do przodu o staliśmy na zewnątrz, niedaleko od drzwi do autobusu. Wiatr wiał mocno, dlatego skuliłam się trochę i wtuliłam twarz w puch kurtki chłopaka, który wystawał spod odpiętego zamka.
- Na te panie, które wręcz ślinią się na Twój widok. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Harry podniósł obie brwi i odwrócił się automatycznie za siebie. Niektóre z dziewczyn mrugnęły do niego kokieteryjnie, inne nieśmiało spuściły wzrok.
Woah.
- No patrz. - roześmiał się, zdecydowanie świadomy swojego uroku.
Jego śmiech był zaraźliwy, dlatego ja też po chwili chichotałam, obrzucając już ostatnim spojrzeniem grupkę uczennic.


Wygodnie oparłam się o siedzenie fotela w pojeździe. Harry opadł na fotel obok, po tym jak włożył nasze kurtki na półkę nad naszymi głowami.
- Ile będzie trwać dojazd? - zapytałam, błądząc wzrokiem po krajobrazie za oknem, jednocześnie próbując rozgrzać dłonie, które praktycznie zamarzły, gdy biegłam do szkoły.
- No.. z półtorej godziny, zakładam. Zimno Ci w dłonie? - zmarszczył brwi. Pokiwałam głową, chuchając na nie ciepłym powietrzem. Brunet dotknął moich rąk, po czym policzków i pokiwał niezadowolony głową. - Jesteś lodowata. A co z rękawiczkami?
- Nie wiem, chyba nie mam. - przygryzłam wewnętrzną część policzka.
- Wiesz, tak nie powinno być. Pochorujesz się, jeżdżąc codziennie tymi autobusami. Będę Cię podwoził do szkoły. Co Ty na to? - zaproponował.
- No nie wiem.. i tak już pewnie wiszę Ci z tysiąc kaw z naszych zakładów, teraz jeszcze ta przysługa? - zażartowałam.
- Daj spokój i tak mieszkam niedaleko.
- Okej, okej. Ale sprawiasz, że się rozleniwiam, Styles!
Harry wzruszył ramionami, udając niewiniątko.
- Daj mi tu te ręce, coś trzeba poradzić. - odezwał się po chwili i pociągnął za moje dłonie. Zanim zdążyłam się zorientować, wcisnął je pod swoje pachy. Pisnęłam zdegustowana. Zaśmiał się tak głośno, że znów cały autokar zwrócił na nas uwagę. - Ale ciepło było, co nie? - wykrztusił między salwami śmiechu, rozbawiony moją miną.
Rozchyliłam usta zdezorientowana i pokiwałam zrezygnowana głową. Głupek.

Potarłam dłońmi oczy, ziewając, możliwe trochę za głośno. Harry był bardzo wyczulony na cokolwiek, co zrobię i od razu zaczął świdrować mnie spojrzeniem. Prawda była taka, że nie wyspałam się dzisiaj, ale czy to dziwne? Codziennie, wstając wcześnie do szkoły, mam z tym problemy. Chłopak powtarzał mi wiele razy, bym kładła się spać wcześniej, ale mi się zwyczajnie wtedy nie chce spać.
Dzisiejszym problemem było to, że już od godziny byliśmy w drodze, autokarem trochę bujało, a uczniowie rozmowami wznosili wielki rumor. W dodatku nie mogłam oprzeć głowy o szybę autobusu, gdyż ten trząsł się niemiłosiernie, wprowadzając ją w nieustanne drgania.
Harry bez słowa przyciągnął mnie do siebie, zachęcając bym oparła się o jego klatkę piersiową. Nie opierając się, wtuliłam twarz w miękki sweter bruneta i objęłam go jedną ręką w pasie. Chłopak przygarnął mnie ramieniem, sprawiając, że było mi cieplej. Tuż przed tym jak odpłynęłam, poczułam tylko, jak całuje mnie w czoło.


- Car, wstawaj. - coś mną potrząsnęło. Mruknęłam niezadowolona i podniosłam jedną powiekę. Harry pochylał nade mną głowę. Z tej perspektywy śmiesznie się prezentował. Jego włosy okalały jego twarz, przez co wyglądał przeuroczo. Uśmiechnął się szeroko, pokazując dołeczki i dodał:
- Dojechaliśmy!
Westchnęłam i uwolniłam chłopaka z uścisku. Wcisnął mi w ręce kurtkę, po czym oboje wstaliśmy, chcąc wydostać się na zewnątrz i rozprostować kości.
- Może wiesz, jaki jest plan wycieczki? Co roku wciskają nas do tego sławnego domu legendarnego rybaka, a mam już dosyć wąchania zgniłych sieci rybackich. - poskarżyłam się chłopakowi, na co zaśmiał się cicho, aby nie zwrócić na siebie uwagi nauczycielki, która teraz omawiała zasady bezpiecznego poruszania się na wycieczce.
Rozejrzałam się dookoła. Tym razem zaparkowaliśmy w innym miejscu niż zwykle. Staliśmy w samym porcie, co nie za bardzo mnie ucieszyło.
- W tym roku szkoła zafundowała wam rejs statkiem! - oznajmiła głośno rozanielona nauczycielka, prawie trzęsąc się z podniecenia. Mi natomiast zrobiło się automatycznie niedobrze. Miałam złe wspomnienia z różnymi rodzajami takich wycieczek. Gdy byłam mała, byłam na paru z rodzicami…
Automatycznie pogorszył mi się humor.
- Co jest, mała? - pochylił się nade mną Harry.
- Nie za bardzo lubię takie małe statki. - wydukałam.
Chłopak zmarszczył brwi.
- Masz chorobę morską?
- Nie. To znaczy.. może. Niedobrze mi się robi, bo przypominam sobie o tym, jak byłam mała i.. i kiedyś prawie wypadłam z jednego do lodowatej wody. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Mój tata pociągnął mnie za nogi w ostatniej chwili, gdy za bardzo wychyliłam się za burtę. Przełknęłam głośno ślinę i wróciłam spojrzeniem na bruneta.
- Chodź, zapytamy się nauczycielki, czy trzeba płynąć. - wziął mnie pod rękę.
Po krótkim wyjaśnieniu sytuacji, kobieta odpowiedziała:
- Oh, kochanie, nie ma się czego bać! W razie czego przesiedzisz rejs w kabinie. Tam jest ciepło, z dala od barierek, a nadal wszystko widać! - zakończyła irytująco śpiewnym tonem.
- Ekstra. - bąknęłam pod nosem, gdy się oddaliła.
- Nie martw się, zostanę z Tobą.
- Nie musisz, Harry, pewnie chcesz pooglądać.. um..
- No właśnie, Car, no właśnie. - roześmiał się. - I tak nie ma tam nic do roboty.
Podniosłam na niego wzrok i odwzajemniłam uśmiech.



- Naprawdę nie chcę narzekać, ale tu strasznie buja. - odezwałam się, krzywiąc. Od kilkunastu minut płynęliśmy. Prawie cały nasz rocznik znajdował się na zewnątrz, podziwiając wątpliwe widoki. Nie mieliśmy jednak tego szczęścia, aby być jedynymi uczniami, siedzącymi w środku. Kilkoro chłopców również zostało wewnątrz, tłumacząc się chorobami morskimi. Co jakiś czas wybuchali donośnym śmiechem, przyprawiając mnie o większe bóle głowy.
Obrzuciłam ich spojrzeniem. Ci nie należeli do kolegów Harry'ego, byli z drużyny futbolu amerykańskiego. Wielcy, głośni i niestety przygłupawi.
- Wiesz czym możesz odwrócić swoją uwagę? Grą w kciuki ze mną! - odpowiedział entuzjastycznie Haz.
- Przestań, nie zagram z Tobą. Proponujesz mi to setny raz.
Chłopak zrobił smutną minkę.
- Staram się Cię rozweselić. No spróbuj chociaż!
Zrezygnowana oparłam ciężar ciała o stół przede mną i wyciągnęłam dłoń w stronę loczka.
- Raz, dwa, trzy, start! - krzyknął. Chłopcy odwrócili głowy w naszą stronę, ale Harry zdawał się nie zwracać na to uwagi. - No, Caaar, przegrałaś w pierwszej sekundzie! - jęknął. Wzruszyłam ramionami i skuliłam się, modląc się, żeby mdłości przeszły. - Chyba nie jesteś w nastroju, co? - mruknął sam do siebie. W tym momencie zrobiło mi się go żal, bo tak się starał. Jednak nie miałam siły być wesoła, gdy co chwilę na myśl przychodziły mi wspomnienia o rodzicach.
Zagarnęłam pasmo włosów za ucho i uśmiechnęłam się do Harry'ego przepraszająco. Chłopak spuścił wzrok i wstał z ławki, tłumacząc się, że idzie do łazienki.
Zmieszana odwróciłam wzrok na morze, ale to nie był dobry pomysł. Od razu zrobiło mi się niedobrze. Zanim zdążyłam wstać, aby również udać się do toalety, ktoś usiadł obok mnie, torując mi drogę.
- Cześć, Caroline. - wyszczerzył się do mnie jeden z futbolistów. Nie minęła sekunda, a reszta z nich zajęła wcześniejsze miejsce Harry'ego i wszystkie dookoła.
Wysiliłam się na uśmiech.
- Hej..? - dało się wyczuć w moim głosie zmieszanie.
- Jak Ci się podoba wycieczka? - rzucił następny, nachylając się nad stołem w moją stronę.
- Słabo, tak szczerze. - wymamrotałam, krzywiąc się.
- A mi to nawet bardzo, tracimy lekcje! - zawołał kolejny, rozkładając nogi na stole. Oparłam głowę na łokciu, przypatrując się temu wszystkiemu z lekkim zażenowaniem.
- Słuchaj, Caroline, a Ty i.. Harry to jesteście razem? - zaczął pierwszy z nich, przysuwając się zdecydowanie za blisko. Zamrugałam kilkakrotnie. Na szczęście reszta z jego przyjaciół zajęła się sobą, głośno rozmawiając, więc nie byli świadkami chwili mojego zażenowania.
- Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi. - odpowiedziałam spokojnie. Oh Harry, proszę wróć już z tej ubikacji.
- Oh, to świetnie. To znaczy.. tak to trochę wyglądało, więc pomyślałem.. - zaczął kręcić.
- Każdy się myli. - ucięłam.
- Czy w takim razie nie miałabyś nic przeciwko umówić się ze mną? - wyrzucił szybko. Po chwili jednak odzyskał panowanie nad sytuacją i natarczywie wpatrywał mi się w oczy. Skuliłam się lekko przytłoczona sytuacją.
- Ja.. um.. - odwróciłam wzrok.
- Myślę, że miałaby coś przeciwko. - usłyszałam zza pleców, po czym poczułam ciepły dotyk na moich dygocących się ramionach. Harry.
- Ej, stary, daj jej się wypowiedzieć. - odpowiedział osiłek. Cóż za ironia, nawet nie pamiętałam jego imienia. Wrócił na mnie wzrokiem. Odwróciłam się w stronę przyjaciela i zażenowana odpowiedziałam:
- Ja.. przepraszam, ale.. chyba się z Tobą nie umówię. - skończyłam cicho. Chłopaka lekko zatkało, bo już się nie odezwał. Kazał tylko swoim kumplom wrócić na swoje miejsce i sam wyniósł się z naszego stolika. - Dziękuję, Haz. - powiedziałam nadal zmieszana, gdy brunet zajął miejsce obok mnie.
- I kto tu mówi o paniach, śliniących się na mój widok, hm?



- Nie, nie ma sprawy. Przejdę się. I tak mam do odebrania paczkę na poczcie, a pogoda jest o wiele ładniejsza. - zapewniałam Harry'ego, gdy ten chciał mnie odwieźć ze szkoły do domu. Chłopak pokiwał ze zrozumieniem głową i przytulił mnie na pożegnanie, na koniec rzucając, że spotkamy się jutro. Pomachałam mu z daleka i ruszyłam krętymi uliczkami przed siebie. Tak naprawdę nie miałam nic do załatwienia na poczcie. Potrzebowałam się przewietrzyć po dzisiejszej wyciecze. Nadal miewałam chwilę, gdy było mi niedobrze, zwłaszcza po jeździe rozbujanym autokarem.
Wygrzebałam z torby słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Lubiłam gdy przy spacerze towarzyszyła mi muzyka. W połowie drogi wiatr zaczął wiać niemiłosiernie. Opatuliłam się mocniej szalem i z zacięciem ruszyłam szybciej przed siebie, chcąc już znaleźć się w ciepłym wnętrzu domu.
"Baby, I'm preying on you tonight
Hunt you down, eat you alive"
Przymknęłam oczy, wczuwając się w rytm piosenki.
Nagle straciłam grunt pod nogami. Ktoś zmiótł mnie z chodnika. Upadłam na maskę samochodu, zaparkowanego na ulicy. W tej samej chwili mężczyzna zasłonił mi usta dłonią, przyciskając mocniej do auta. Do moich oczu napłynęły łzy, które teraz spływały strumieniami po policzkach i po części rękawiczkach facetach. Było ich dwóch. Drugi złapał moją torebkę i wysypał jej całą zawartość na bruk. Co było dziwne, żaden z nich nie miał zasłoniętej twarzy. Jakby wiedzieli, że nic im nie zrobię. Chciałam zacząć się szamotać, ale blondyn skutecznie zablokował moje jakiekolwiek ruchy.
W tamtej chwili doszło do mnie, że mogliby zrobić ze mną wszystko i nikt by mi nie pomógł. Do cholery jasnej, czemu wybrałam taką cichą uliczkę? Gdzieś głęboko w mojej podświadomości zagłębiło się marzenie, że Harry znów wyłoni się z ciemności i uratuje mnie jak zawsze. Ale to nie było możliwe.
Zaszlochałam głośniej. Facet zacieśnił uścisk na mojej ręce. Okropnie bolało, a ja jedynie byłam w stanie wydobyć z siebie gardłowy jęk.
Drugi z nich wreszcie znalazł w stosie moich rzeczy portfel. Zgarnął go jednym ruchem i popędził wraz z drugim w stronę następnego zakrętu.

Opadłam na ziemię wyzuta z życia. Zamglonym wzrokiem wyszukałam wśród garstki moich pozostałych rzeczy telefon i doczołgałam się do niego na kolanach. Drgając szybko nacisnęłam na kontakt Harry'ego. Odebrał po dwóch sygnałach, witając mnie swoim radosnym, jak zwykle, głosem.
- Harry - wychrypiałam. Byłam na skraju wybuchnięcia płaczem, a zaśnięciem na środku chodnika. Nie miałam siły.
- Caroline? Coś się stało? - momentalnie zmienił ton swojego głosu.
- Przyjedź proszę. - zerknęłam na tabliczkę na bloku. - Arnhem Ave 49. - wyszeptałam. Miałam tylko nadzieję, że usłyszał, bo już po chwili mój telefon znajdował się na ziemi.






  ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ 

Czeeeeść kochani! Podoba się? (: Za bardzo dramatycznie? Za mało? Haha, dajcie znać w komentarzach. 
Jak wam minął dłuższy weekend? :) Mi osobiście całkiem miło. Zwłaszcza dodając do tego #fourhangout i EMA's! Zgarnęliśmy najwięcej statuetek! Kto się cieszy? 
Z nóg totalnie zmiotły mnie piosenki z nowego albumu. Nie mogę przestać ich słuchać. A wy, co o nich sądzicie? 

Życzę lekkich trzech dni w szkole!
Kocham was xx

   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ 

8 komentarzy:

  1. ojej jaki cudowny*.* warto było poczekać :) Harry i Car tacy słodcy zawsze czułam że między nimi coś jest teraz widać jak iskrzy :D Dużo weny kochanie czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nono nic nie wiadomo jeszcze :) ale strasznie się cieszę, że Ci się podoba! po to, to przecież robię x
      dziękuję kochanie

      Usuń
  2. No więc tak :
    1.Tobie też życzę tych 3 dni w szkole lekkich.
    2.Tak samo jak ty nie mogę przestać słuchać piosenek z albumu. Są takie nidjbfniwjpebfu
    3. Rozdział jest ŚWIETNY, SUPER, Hazz i Caroline mega słodcy, a co do napadu to ciekawa jestem co ona teraz zrobi :D Nie mogę doczekać się next'a ;P
    W wolnym czasie zapraszam do siebie : http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :)
      oh napad dużo namiesza, tego możesz być pewna x
      ((tak bardzo chcę już wrócić do starej tradycji dodawania rozdziałów co tydzień!! tylko nie wiem jak mi to wyjdzie :c))

      Usuń
  3. Awwhhh. To jest cudowne *.*
    Czekaaaaam na nx :D
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! :) szczerze mówiąc, już teraz zabrałabym się za pisanie x

      Usuń
  4. Uwielbiam sceny z Caroline Ii Harrym! To takie przesłodkie, że aż brakuje mi słów. Podoba mi się to, że nie przesadzasz z tą słodkością i robisz coś, żeby był jakiś zwrot akcji, to jest w tym wszystkim najlepsze. Pozostaje mi poczekać na nowy rozdział. Życzę weny xoxoxox

    @ViltisHerondale

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! :) dokładnie taki efekt chciałam uzyskać. żeby było miło i wszystkim się podobało, ale jednocześnie nie przesadzając, żeby nadać tej historii dużo prawdopodobieństwa.
      dziękuję xox

      Usuń